Szkoła w Bernau

Bernau Putina – pierwsza reakcja Europy

Optymista uczy się angielskiego, pesymista chińskiego, a realista obsługi kałasznikowa. (Ukraiński dowcip)

Słyszałam to wyrażenie wiele razy, ale w zasadzie nigdy się nie zastanawiałam co ono dokładnie znaczy. Dopiero kiedy w związku z 80. rocznicą wybuchu II wojny światowej odwiedziłam byłą siedzibę związków zawodowych w Bernau pod Berlinem: „Seit 5.45 Uhr wird jetzt zurückgeschossen” (Od godziny 5.45 na strzały zaczęto odpowiadać strzałami), wrzeszczał Adolf Hitler do mikrofonu 1 września 1939 r., i w ten sposób II wojna światowa stała się faktem. W czasie tej wizyty uzmysłowiłam sobie ku memu przerażeniu, co oznacza ta dziwaczna wypowiedź. Hitler próbował dać do zrozumienia, aby wyglądało na to, że to Polska napadła na nazistowskie Niemcy, a nie na odwrót. Krótko mówiąc: Hitler wykorzystał to, co dzisiaj moglibyśmy nazwać operacją „fałszywej flagi”.

Szkoła w Bernau, która została zaprojektowana przez dwóch architektów z Bauhausu, leży głęboko w lesie w Brandenburgii. Kiedy w sierpniu 1939 r. przybyło do niej 350 Gestapowców i SS-manów, ich misja była tak tajna, że oni sami nie zostali powiadomieni, co będzie ich zadaniem. Na rozkaz musieli oddać rzeczy osobiste oraz dokumenty. Nawet pierścionki ślubne zostały zarekwirowane.

Przedtem Hitler, w swojej letniej rezydencji Berghof w Obersalzberg w Bawarii, zdecydował się zaatakować Polskę. Było to 23 sierpnia 1939 r., po otrzymaniu przez niego informacji, że jego minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop zawarł pakt o nieagresji ze Związkiem Sowieckim. „Teraz Europa należy do mnie”, powiedział Hitler ze wzruszeniem w głosie, gdyż wiedział, że Stalin będzie się tylko przyglądał pasywnie, gdy Niemcy wejdą do Polski albo dalej na wschód.

Jednak nie wszyscy w niemieckiej armii, a tym bardziej wśród ludności Niemiec, byli podekscytowani marzeniem Hitlera, aby doprowadzić do powiększenia Lebensraumu. Powodem tego był fakt, że traumy z I wojny światowej były w dalszym ciągu świeże w pamięci. Dokładnie dlatego powstał pomysł, aby wyglądało to, że nazistowskie Niemcy zostały zmuszone do samoobrony. Według niemieckiego historyka Hauke Friedricha, z którym rozmawiałam podczas mojej wizyty w Bernau, powodem był też fakt, że Hitler miał jeszcze jedną nadzieję. Jeśli Wielka Brytania i Francja miałyby wątpliwości, kto strzelał jako pierwszy, nie można byłoby wykluczyć, że nie przyszłyby Polsce z pomocą. „Chcę stworzyć propagandowy powód do wybuchu wojny, i nieważne, czy będzie on realistyczny czy nie. Zwycięzca nie będzie później pytany, czy mówił prawdę czy nie,” powiedział Hitler w Obersalzbergu.

W szkole związków zawodowych Gestapowcy i SS-mani mieli przejść szybki kurs, aby mogli maszerować i śpiewać jak Polacy. Nakazano im nawet, aby zapuścili sobie tak zwane polskie bokobrody. Po kursie mieli być przerzuceni przez polską granicę i stamtąd przeprowadzić trzy sfingowane ataki na nazistowskie Niemcy. Ale aby to wszystko wyglądało autentycznie, potrzeba było niemieckich ofiar. W tym celu sprowadzono więźniów z obozów koncentracyjnych. Według planu mieli oni być przebrani w niemieckie mundury, zamordowani i pozostawieni w miejscu, które miało wyglądać jak pole bitwy.

Sytuacja wymknęła się spod kontroli, kiedy Hitler w ostatniej chwili, 26 sierpnia 1939 r., odwołał atak. Wielka Brytania i Francja ogłosiły właśnie wtedy, że wypowiedzą Niemcom wojnę, jeżeli te napadną na Polskę.
Co najmniej do jednej z tych jednostek, które miały odgrywać rolę fałszywych polskich żołnierzy, rozkaz ten nie dotarł. Zatrzymał ich pojedynczy niemiecki żołnierz, meldując, że wszystko zostało odwołane. Jak zauważył Hauke Friedrich – dzisiaj, gdy wszyscy mają w posiadaniu smartfony, informacja ta została by przekazana za pomocą Twittera albo Instagramu, a tym samym plan zostałby ujawniony.

Hitler podpisał rozkaz o napaści na Polskę 31 sierpnia i fałszywi Polacy zaatakowali m.in. Gliwice. Po tym Hitler nagrał przemówienie radiowe: „Dzisiejszej nocy Polska po raz pierwszy zaczęła strzelać do regularnych wojsk niemieckich, znajdujących się na niemieckim terytorium. Od godziny 5.45 …”. Wielka Brytania i Francja nie dały się jednak na to nabrać. W przeciwieństwie do wielu Niemców, jak na przykład późniejszy kanclerz Helmut Schmidt. Nie był on nazistą, ale – słowami Hauke Friedricha – „inteligentnym człowiekiem z analitycznym rozumem, który jako patriota po prostu chciał bronić swoją Ojczyznę”.

Bernau rok 2022

W lutym 2022 roku wyglądało prawie na to, że Putin wyrwał kilka kartek ze scenariusza napisanego przez Hitlera. Rosyjski prezydent wielokrotnie podkreślał, że Rosja po prostu broniła się przed ukraińskim atakiem. Albo neonazistowskim, jak nazywał Ukraińców. W analizie, którą opracowaliśmy na przełomie lat 2021 i 2022 w ECFR (European Council on Foreign Relations), wiele czasu poświęciliśmy dyskusji czy Putinowi uda się mimo wszystko wznieść tak dużo kurzu, że kraje europejskie nie będą w stanie się porozumieć, co do reakcji na atak. Innymi słowy: Co jeśli nie będzie całkiem jasne, kto oddał pierwszy strzał? Czy nie będzie krajów, które zapytają, czy jesteśmy całkowicie pewni, że za tym stoi Rosja?

Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej, gdy prezydent Biden po nowym roku wypowiedział się niezręcznie, że Zachód może nie zareagować, jeśli będzie to tylko „mniejsze wkroczenie”. Na to gorzko zareagował prezydent Zełenski: „nie ma mniejszych wkroczeń ani małych narodów”. Tak jak nie ma skromnych ofiar albo mniejszej żałoby, gdy się traci ukochanego członka rodziny.

Kiedy Putin rozpoczął atak na Ukrainę 24 lutego 2022 r. o godzinie 4.15 czasu kijowskiego, nie było żadnych wątpliwości. Przywódcy krajów europejskich, jeden za drugim, oświadczali, że to Putin jest sprawcą, i że Europa budzi się w nowym świecie. Powodem było przede wszystkim jasne przekonanie, że inwazja była próbą zmiany mapy Europy, poprzez usunięcie z niej jednego kraju. Tym razem Rosjanie mieli bezpośredni kierunek na Kijów. Europejscy eksperci, którzy zaczęli wierzyć w atak, mimo wszystko wychodzili z założenia, że Putin wyłącznie „chce wziąć tylko kawałek” Ukrainy, ale nie cały kraj. Znaczenie miało też to, że Putin – wydawało się – robi dokładnie to, o czym ostrzegał amerykański wywiad od października 2021 roku. Na początku lutego 2022 r. USA udokumentowały, że Rosja planuje większy atak „fałszywej flagi”, i miało to wyglądać, jakoby Ukraina napadła Rosję.

Tuż po godzinie ósmej rano były premier Szwecji i mój kolega z Think Tanku – Carl Bildt znalazł analogię: „Musimy się cofnąć do napaści Hitlera na Polskę we wrześniu 1939 r., aby znaleźć coś, co można porównać z olbrzymimi, agresywnymi atakami, które Putin zainicjował przeciw Ukrainie. Reżim Putina należy teraz traktować jako osobę wykluczoną, jako pariasa”. Umieściłam na Twitterze zdjęcie mojej ukraińskiej, miniaturowej cerkwi i napisałam: „Bezradność. Wojna w Europie… Patrzę na moją małą kijowską cerkiew, która jest ze mną od mojej pierwszej wizyty w Ukrainie”.

Lykke Friis i Carl Bildt

Już trakcie pierwszego dnia inwazji kraje UE porozumiały się co do konturów nowych, twardych sankcji, które m.in. oznaczały, że wiele rosyjskich banków zostało wyłączonych z międzynarodowego systemu płatniczego Swift. Przedtem jednak szczególnie Niemcy i Włochy dały do zrozumienia, że nie mogą pozwolić na wyłączenie Swiftu, gdyż oznaczałoby to, że nie byłyby w stanie zapłacić swoich rachunków za olej i gaz poprzez rosyjskie banki. W wyniku kompromisu, rosyjskie banki, które zajmowały się zachodnimi zapłatami za energię, w dalszym ciągu mogły otrzymywać zapłaty poprzez ten międzynarodowy system płatniczy. Mimo to, mowa była o najtwardszych sankcjach, które UE kiedykolwiek wprowadziła – o wiele twardszych niż te połowiczne próby sankcji, które wprowadzono po aneksji Krymu przez Rosjan. Także Putin osobiście dostał się na listę sankcji UE.

Dużą rolę odegrał też fakt, że najważniejsi ukraińscy politycy za pomocą mediów społecznych porozumiewali się bezpośrednio z linii ognia z szefami państw i rządów UE i ich ludnością. „Wszyscy, którzy tego wieczora wahają się z włączeniem Swiftu do pakietu sankcji, mają na rękach ukraińską krew” – napisał na Twitterze Dymytro Kuleba, ukraiński minister spraw zagranicznych.

Prezydent Zełenski, który do tej pory był odbierany na arenie międzynarodowej jako niewiele znaczący polityk z przeszłością jako komik, stał się w jednej chwili bohaterem ludowym w wielu częściach Europy, kiedy opublikował nagranie wideo ze swoimi najbliższymi doradcami na jednej z ulic Kijowa: „Jesteśmy tutaj. Jesteśmy w Kijowie. Bronimy Ukrainy”. Film ten stanowił największy, jaki można sobie wyobrazić kontrast do spotkań Putina przy długim stole.

Tego samego dnia Zełenski pokazał nowe wideo, w którym wskazał na podobieństwa do II wojny światowej: „Europa mówiła – Nigdy więcej! – ale znów jesteśmy w tym samym miejscu. Rosyjska inwazja jest początkiem wojny przeciwko Europie”.

Lykke Friis
(fragment książki Lykke Fris „Europa Łez”)

Tłumaczenie Roman Śmigielski

IP 124-125 2024

 

Udostępnij artykuł:

Facebook
Twitter

Warto przeczytać

Pożegnanie Romana Śmigielskiego

Z głębokim smutkiem przyjęliśmy wiadomość o śmierci Romana Śmigielskiego – wybitnego działacza polonijnego, dziennikarza, publicysty i redaktora, który przez wiele lat był jednym z filarów życia polonijnego w Danii. Jego odejście to ogromna strata zarówno dla społeczności polonijnej, jak i dla środowiska kulturalnego, które z pasją wspierał.

Podróże Madame Curie

Jakub Müller na łamach swojej blisko 800-stronicowej książki „Podróże Madame Curie”, której napisanie zajęło mu 5 lat, zaprasza czytelników w fascynujące podróże z naszą noblistką do 15 krajów na czterech kontynentach. W podróże koleją, statkami i samochodami, motorem, wielbłądem, dorożką, kolejką linową i wojskową motorówką. Według autora Maria Curie-Skłodowska odbyła co najmniej 69 podróży, pokonała ponad 140 tysięcy kilometrów. Dotyczy to tylko udokumentowanych podróży, całkiem możliwe, że było ich więcej…

Szczeciński finał „The Tall Ships Races 2024”

Tegoroczne międzynarodowe regaty „The Tall Ships Races 2024” wystartowały 27 czerwca z litewskiej Kłajpedy. Jednostki ścigały się przez 5 tygodni na trasie Kłajpeda – Helsinki – Tallinn – Turku – Mariehamn – Szczecin. Finał regat odbył się w Szczecinie w dniach 2-5 sierpnia po 7 latach przerwy i ponownie tam powrócił. Wzięło w nim udział blisko 70 żaglowców i jachtów oraz półtora tysiąca żeglarzy z 15 krajów świata. Wśród nich były m.in.: ekwadorski „Guayas”, niemiecki „Roald Amundsen”, polskie: „Dar Młodzieży”, „Fryderyk Chopin”, „Dar Szczecina” czy litewska „Lietuva”. Tak więc Szczecin stał się już po raz czwarty stolicą polskiego żeglarstwa i ponownie stać się portem finałowym międzynarodowych regat „The Tall Ships Races”.