Duński dziennikarz Joakim Jakobsen (Ud & Se, grudzień 2004) pisze o niej w sposób następujący: „Ta dziewczyna może stać się najlepszą tenisistką świata. Jest największym talentem duńskiego sportu od czasu piłkarza Michaela Laudrupa i golfisty Thomasa Bjørna. Amerykańska gwiazda tenisa Venus Williams dała jej swój numer telefonu, a sportowi menadżerowie ustawiają się do niej w kolejce.”
Trenerzy tenisa Bob Brett i Watt Landers, którzy m.in. trenowali takich zawodników jak Boris Becker czy Andre Agassi, oceniają, że Caroline ma wszystko to, co jest potrzebne aby dotrzeć na sam szczyt światowego tenisa, i to nie tylko do pierwszej dziesiątki (top ten), ale po prostu stać się najlepszą tenisistką świata!
Niezwykły talent Caroline niektórzy dziennikarze tłumaczą faktem, że ma ona „polskie super geny”.
Rodzice Caroline, Anna i Piotr, są Polakami, którzy przyjechali do Danii pod koniec lat osiemdziesiątych. Oboje mają za sobą imponująca karierę sportową. Anna była siatkarką i grała w reprezentacji Polski, a Piotr uprawiał zawodowo piłkę nożną m.in. w Niemczech, a zakończył swoją karierę w duńskim klubie B 1909 w Odense. Oboje ukończyli w Polsce studia sportowe, a więc znają nie tylko praktykę, ale i teorię.
Caroline uprawia gimnastykę od drugiego, a pływanie od czwartego roku życia. Jej o cztery lata starszy brat Patrik jest dobrze zapowiadającym się piłkarzem i oczekuje się, że już w tym roku grał będzie w pierwszej drużynie FC Nordsjælland w duńskiej Superlidze.

„Caroline zawsze chciała robić to samo, co jej starszy brat” – mówi Piotr Woźniacki. „Kiedy Patrik zaczął grać w piłkę nożną, Carolina też chciała grać w piłkę. Gdy kilka lat później Patrik zaczął grać w tenisa, Caroline męczyła rodziców, że ona też by chciała…. „A, niech tam będzie!” – powiedział Piotr i wziął swą, siedmioletnią wtedy córkę za rękę i zaprowadził do klubu tenisowego w Køge, bo tam w owym czasie mieszkała rodzina Woźniackich. „Wielokrotnie spędzaliśmy w klubie cztery lub pięć godzin. Trenowaliśmy uderzenia, urządzałem jej zabawy polegające np. na tym, aby trafić w rzeczy, które ustawiałem na korcie. Niektórzy z członków klubu patrzyli na nas z niezadowoleniem, że spędzamy na korcie tyle czasu. Ale ją coś do tego ciągnęło. Była zła, gdy chciałem skończyć po półtorej godzinie. Cóż ja mogłem poradzić? Z drugiej strony wspaniała sprawa – byłem z moją córką. Ilu rodziców spędza tyle czasu ze swymi dziećmi?”
Szybko okazało się, że Caroline ma niezwykły talent. „Na początku powiedziałem Patrikowi, aby pozwolił jej od czasu do czasu wygrać gema. Aby dobrze się przy tenisie bawiła. Kiedy Caroline ukończyła dziewięć lat, ta zabawa się skończyła. Od tego czasu Patrikowi nie udało się z nią wygrać nawet seta.”
W październiku 2004 r. Caroline osiągnęła szczyt w swojej dotychczasowej karierze. Wygrała, jako najmłodsza tenisistka w historii, duży turniej w Japonii – Osaka Mayor’s Cup. Finał turnieju – jak policzył Piotr Woźniacki – obejrzało z trybun 4.862 widzów. Przeciwniczką w finale była Dominika Cibulkowa ze Słowacji. Na początku gry Caroline była bardzo nerwowa. Przegrała trzy pierwsze gemy. Od momentu, kiedy tablica wyników pokazała stan gemów 0:3, Caroline pokazała, że zarówno pod względem technicznym jak i taktycznym jest „cudownym dzieckiem” i że potrafi się skoncentrować. Japońska publiczność zaczęła klaskać i wołać: „Come on, Caroline. Come on, Denmark”. Caroline wygrała pod rząd 12 gemów i mecz wynikiem 6:3, 6:0.

Kiedyś rodzice jeździli na zawody Caroline na zmianę, teraz robi to tylko Piotr. Jest to bardzo kosztowna sprawa. Tegoroczny budżet podróży Caroline wynosi pół miliona koron. Problem ze znalezieniem sponsorów można by bardzo szybko rozwiązać. Amerykanie ofiarują olbrzymie sumy za kontrakt z Caroline, co musiałoby oznaczać jej przeprowadzkę do USA. „Tego nie chcemy, przynajmniej jeszcze nie teraz. Tutaj w Farum Caroline ma swoich przyjaciół, rodzinę i szkołę. Tylko w rodzinnym domu może zjeść to, co lubi” – mówi Piotr Woźniacki.
Mamy nadzieję, że spełnią się proroctwa ekspertów i marzenia Caroline, że zostanie ona najlepszą tenisistką świata, bo wtedy i na nas spadnie trochę chwały. Bo po raz kolejny udowodnimy, że Polak potrafi, a w szczególności, że Polka z Danii potrafi.
A jeżeli tak się stanie, to nie zapomnij drogi czytelniku, że po raz pierwszy przeczytałeś o niej na skromnych łamach naszego czasopisma.
Roman Śmigielski
Informator Polski nr 51, Wiosna 2005