Tajemnice Średniowiecza
Trudno wytyczyć granice średniowiecza, bo ono obejmowało wiele dziedzin życia. Zwróćmy uwagę na charakterystyczne cechy tego okresu:
• powstanie dwóch zakonów: żebraczego Franciszkanów i kaznodziejskiego Dominikanów,
• niepochlebne echa wypraw Krzyżowych, a w szczególności tej czwartej, która zdemolowała i złupiła Konstantynopol,
• próby wytyczania nowych granic kuli ziemskiej przez Krzysztofa Kolumba i innych śmiałków,
• ruszenie ziemi z martwego punktu i puszczenia jej w ruch dokoła słońca przez Mikołaja Kopernika.
Kościół Katolicki mimo swojej siły w przepowiadaniu Ewangelii, dyscypliny poprzez kary kościelne, nieludzkich sądów zwanych Inkwizycjami, czuł że czegoś mu brak – o czym donosili niepokorni synowie szukający reform i zmian jak Jan Wiklif lub Jan Hus. Potem dołączył do nich Marcin Luter. Żarliwy ksiądz katolicki z zakonu Augustianów obserwując nadużycia i zgorszenie w Kościele, chciał obudzić sumienia dostojników kościelnych, kierujących ludem Bożym i przyczynić się do odnowy, do wewnętrznych reform w oparciu o ponowne odczytanie Ewangelii. To co widział i przeżył w Rzymie wstrząsnęło nim dogłębnie. Po powrocie z Rzymu ukończył teologiczne studia i – po namyśle – 31 października 1517 roku wywiesił na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze słynne 95 tez wymierzonych przeciwko planowanej przez papieża Leona X doktrynie o odpustach i planowej zbiórce pieniędzy na budowę bazyliki św. Piotra w Rzymie. Nie pomogło pośrednictwo kardynała Kajetana. Po słynnej dyspucie lipskiej, papież bullą Exsurge Domine z 15 czerwca 1520 wyklął Lutra i jego naukę. Usunął go z Kościoła. Groziło mu schwytanie, publiczny sąd, męczarnie, więzienie, a w ostateczności spalenie na stosie. Na szczęście elektor saski Fryderyk Mądry, ukrył go w zamku w Wartburgu. Miał czas na rozmyślania. W 1529 r., kiedy wielu książąt stanęło po stronie Marcina Lutra, poczuł się on pewny i wtedy ogłosił swoje poglądy teologiczne, dotyczące wiary, odkupienia, życia religijnego i nowego kościoła, który przyjął nazwę protestanckiego. Zerwał z papieżem, Watykanem, tradycją katolicką, z wszelkiego rodzaju kultem maryjnym, ponieważ uważał, że papież i katolicy nadużywali kultu maryjnego, by pod płaszczykiem pobożności wyłudzać pieniądze. To właśnie ten zwyczaj wpłynął na decyzję Marcina Lutra by usunąć kult Matki Bożej z kalendarza liturgicznego protestantów. Za Maryją, Matką Chrystusa, poszli inni świeci, którzy też zostali wykreśleni z życia protestantów. Powiew reformatorskiego ducha Marcina Lutra spodobał się wielu ościennym książętom, królom i możnowładcom. Bo oni też chcieli się wyzwolić od przemożnego wpływu Watykanu, od nieustannej ingerencji w życie – nie tylko religijne – wielu krajów. W krajach przyjmujących naukę protestancką najbardziej podobał się pomysł zagarnięcia wszystkich majątków kościelnych.
Protestantyzm w Danii
Upłynęło kilka lat od faktycznych początków reformacji w Niemczech zanim ościenne kraje przyjęły idee szeroko pojętej reformacji. Kraje skandynawskie były mocno zainteresowane tym ruchem. Najpierw idee te przyjęła Szwecja, potem Dania i wreszcie Norwegia. Król duński Chrystian III razem ze swoimi doradcami wydał w 1536 roku dekret zobowiązujący mieszkańców, obywateli Danii, do zastanowienia się i podjęcia ostatecznej decyzji. Jeżeli chcą pozostać w Danii, muszą przyjąć nową religię – protestantyzm, a jeżeli chcą nadal pozostać przy kościele katolickim, niech szukają miejsca w innych krajach. Nakaz ten objął wszystkich wiernych, kapłanów, zakonny żeńskie i męskie, a także biskupów. Większość ze wszystkich warstw społecznych opowiedziało się za nową religią. To ciekawe, bo kiedy Dania przyjmowała. chrześcijaństwo miała 50 lat czasu do namysłu i powolnego przyswajania sobie nowych zasad religijnych. Teraz, przy przejściu z jednej grupy chrześcijańskiej – katolicyzmu – do drugiej grupy chrześcijańskiej – protestantyzmu – król dał tylko jeden rok do namysłu, bez możliwości prawdziwego zapoznania się z zasadami nowej religii. Rok 1537 uznaje się za przełomowy. Dania zerwała ze Stolicą Apostolską, z papieżem, z kościołem katolickim, całą jego tradycją i opowiedziała się za reformacją. Odtąd ten nowy kościół w Danii będzie się nazywał Dansk Folke Kirke czyli Duński Kościół Ludowy.
Dekret królewski był bezapelacyjny – należało go respektować, Ludziom otwarły się oczy, kiedy reformacja objęła ich życie codzienne. Skasowano obrazy, figury, modlitewniki, różne przedmioty kultu. Najboleśniej odczuli rozstanie się z nabożeństwem do Matki Bożej. W Danii nie było takich nadużyć z kultem maryjnym jak np. we Włoszech. Owszem było kilka miejsc pielgrzymkowych, były podobno cudowne źródła, były klasztory propagujące tego rodzaju nabożeństwa. To wszystko musiało być wykreślone z codziennego życia religijnego Duńczyków. W przeciwnym wypadku grożono karą za niesubordynację. Wiele rodzin duńskich, mimo przyjęcia protestantyzmu, żywiło nabożeństwo do Matki Chrystusa. Czyniono to w ukryciu. Chowano drogocenne obrazy i figury Maryji i innych świętych. Panowało bowiem przekonanie, że przyjdą czasy, kiedy Maryja i święci znów wrócą na duńską ziemię, bo tu byli i z tej ziemi zostali wyrzuceni. W Hvidovre, w przedsionku kościoła św. Mikołaja stoi figura sprzed reformacji, która przez prawie 400 lat była zakopana w ziemi przez życzliwą rodzinę duńską. Na początku XX wieku ten klejnot został odkopany i przekazany duchownym z kościoła św. Angara w Kopenhadze, a potem ofiarowano figurę św. patrona kościołowi pod wezwaniem św. Mikołaja w Hvidovre.
Okres Średniowiecza miał jeszcze jedno oblicze dotyczące religijności, specyficznych poglądów na grzech, pokutę , karę, piekło, czyściec. To wszystko zostało wplecione w codzienny tryb życia i mimo podziału chrześcijan na katolików i protestantów stan grzeszności człowieka, konieczności pokuty, lęku przed karą, która grozi nam od sprawiedliwego, ale surowego Boga. Stąd nabożeństwa pokutne, umartwienia publiczne i prywatne, poddawanie się publicznym karom. Niemały wpływ na taką postawę miały Inkwizycje, zarówno ze strony katolickiej jak i protestanckiej. Prym dzierżyła inkwizycja kalwińska. Protestantyzm nie uwolnił się od poczucia winy, od strachu i lęku przed zbliżającą się karą. Każda środa tygodnia była dniem pokuty za codzienne grzechy. Piątek był dniem postu i modlitwy. Dochodziły jeszcze dodatkowe święta religijne, które nie były wolne od pracy, ale angażowały wiernych w przeróżnych nabożeństwach. Do tych dni zaliczano uroczystość 3 Króli, 3. dzień Bożego Narodzenia, Matki Bożej Gromnicznej, dzień św. Jana Chrzciciela, dzień św. Marcina, św. Michała Archanioła, a nawet św. Marka, który chciał ludziom zbliżyć Chrystusa. W miarę upływu czasu, rozwoju rolnictwa, drobnego przemysłu i handlu, pracodawcy zaczęli odczuwać brak rąk do pracy, marnowanie czasu pracy na modlitwy w kościele, dezorganizowanie życia pracownika i pracodawcy.

Obraz „Kopenhaskie wały obronne wieczorem przed Wielkim Dniem Modlitw” (Kjøbenhavns Vold Aftenen før Store Bededag), Andreas Herman Hunæus 1862
Próby ograniczenia przeróżnych nabożeństw
Około 150 lat po wprowadzeniu do Danii Kościoła Ludowego chłopi, pracodawcy, właściciele ziemscy, łącznie z lokalnym biskupem, zaczęli się przemierzać do wytyczenia pewnych granic dla wiernych i dla ich nieraz nadzwyczajnej pobożności. Biskup z Roskilde Hans Bagger, za zezwoleniem króla Chrystiana V, ustalił w swojej diecezji, że zamiast wielu dni modlitw, pokuty i umartwienia zostanie wprowadzony jeden dzień modlitwy przypadający na czwarty piątek po Niedzieli Wielkanocnej i będzie się nazywał Wielki Dzień Modlitw. Król Chrystian V, po zaciągnięciu opinii doradców, zatwierdził tę nowość w kościele protestanckim 27 marca 1686 roku. Biskup Hans Bagger z Roskilde stopniowo wprowadzał tę innowację w swojej diecezji, w poszczególnych parafiach. Nie odbyło się bez sprzeciwu ze strony wiernych i niektórych duchownych niższego szczebla. Inne diecezje były dalekie od wprowadzenia tego święta. Nie jest łatwo jednym nakazem zmienić tradycje, przyzwyczajenia, religijne nawyki. 84 lata później, już nie biskup czy biskupi protestanccy, ale doradca królewski Johan Friedrich Struensee 20 października 1770 r, ostatecznie wprowadził w całej Danii Danske Store Bededag. Król Chrystian VII zatwierdził tę innowację. Decyzję królewską ogłoszono w całej Danii i stała się obowiązująca, bowiem król był najwyższą i najważniejszą głową kościoła protestanckiego w Danii. Skasowano jednocześnie wiele świąt, dni modlitw i specjalnych dni pokuty. Między innymi: Święto 3 Króli, 3. dzień Bożego Narodzenia, 2 lutego, święto światła Chrystusa, dzień Jan Chrzciciela, św. Marcina, Michała Archanioła, św. Marka, dodatkowe dni modlitw i pokuty w środy i piątki. W miejsce tych wszystkich świąt i dni modlitw wprowadzono jeden dzień – Wielki Dzień Modlitw. Przygotowano rytuał tego dnia, wykaz specjalnych pieśni, czytań i modlitw, a w życiu publicznym wprowadzono restrykcyjny model zbiorowej pobożności.
Pod wieczór poprzedniego dnia, czyli w czwartek wieczorem, o oznaczonej godzinie odezwały się dzwony z kościołów parafialnych oznajmiając wszystkim, że zbliża się Dzień Modlitw, że należy przerwać pracę w polu, zamknąć sklepy, biura, przeróżne zakłady naprawcze. Zamykano restauracje, lokale gry w karty, lokale taneczne, wszelkie rozrywki. Piekarze mieli obowiązek upiec w poprzedni dzień więcej pieczywa, żeby go starczyło na cały Dzień Modlitw. Specjalnie na tę okazję pieczono pszenne bułeczki „hveder”, które smaruje się słonym masłem. Obecność na spotkaniach liturgicznych w kościołach była obowiązkowa. Okazało się, że nie da się ułożyć życia według określonych przepisów. Był kłopot z małymi dziećmi, które płakały przez całe nabożeństwa, z ludźmi starymi i chorymi, którzy potrzebowali nieustannej opieki. Podobnie było ze zwierzętami domowymi w gospodarstwach rolnych. Było wiele podobnych drobnych problemów. Poluzowano przepisy i zamiast osobistego udziału w nabożeństwach można było wysłać do kościoła jednego lub kilku reprezentantów. Obecność była kontrolowana. Dzień Modlitw trwał niemal 24 godziny – z przerwami na jedzenie i sen. Dzwony kościelne ogłaszały początek i zakończenie Dania Modlitw. Liturgia tego dnia była oparta na tekstach pisma św. Starego i Nowego Testamentu, uzupełniana wskazówkami Marcina Lutra lub innych wybitnych myślicieli reformacji. Zawierała szeroki repertuar modlitw wiernych, czyli przeróżnych intencji, w których szukano realizacji potrzeb swego serca. Były modlitwy o pokój między narodami, i w kraju, o zgodę w narodzie i w parafiach, o pokój i zrozumienie w poszczególnych rodzinach. Były modlitwy przebłagalne jak i dziękczynne za wszystko co Bóg nam daje.

Pszenne bułeczki „hveder”
Współczesny Wielki Dzień Modlitw
Od początku 20 wieku uległ zmianie charakter świętowania i przeżywania Dnia Modlitw. Jest to nadal dzień wolny od pracy, dzieci i młodzież też mają wolne, większość dużych sklepów jest zamknięta ale jeżdżą pociągi, autobusy, samoloty i taksówki. Otwarte są muzea, kina, miejsca rozrywki i zabaw. Ludzie zamiast do kościoła wychodzą całymi rodzinami na spacer, wyjeżdżają do domków letnich, odwiedzają muzea itd. Cieszą się z kolejnego dnia wolnego od pracy i nauki, ale nie widzą potrzeby by spędzać ten wolny czas w kościele. Dzwony przestały ogłaszać mobilizację do modlitwy. Wiele kościołów jest zamkniętych. Co się stało? Czy ludzie przestali być chrześcijaninami? Przestali wierzyć? Przestali grzeszyć? Przestali się modlić? Przestali pokutować za swoje złe czyny? Wszystko jest takie same. Jedynie nastały nowe czasy, które w inny, ciekawszy, bardziej ludzki sposób przybliżyły im wartości religijne.
Nowe prądy filozoficzno-literacko-religijne jak Odrodzenie, Oświecenie, Pozytywizm, a później Modernizm wstrząsnęły podstawami religijności w świecie protestanckim, nie zostawiając w spokoju kościoła katolickiego. Odczytano na nowo Pismo św. Nowego Testamentu, naukę Chrystusa oraz wskazówki św. Pawła i uczyniono to w komentarzu Marcina Lutra. Okazało się, że płacz, narzekanie, posty i pokuta są drogą wiodącą do zbawienie, że je ułatwiają, ale istotnym czynnikiem jest wiara w Boga za pośrednictwem Jezusa Chrystusa, który po to przyszedł by nas zbawić. Złożył ofiarę z samego siebie, aby ci, którzy w Niego wierzą nie zginęli, ale mieli życie wieczne. Wiara i zaufanie stały się kołami ratunku dla człowieka wędrującego po ziemi. Nie przymus chodzenia do kościoła, nie przymus modlitwy, nie przymus postu i umartwiania, ale dobrowolne przylgnięcie do Chrystusa i zapuszczenie w nim korzeni naszej wiary i zaufania. Stąd te puste kościoły. Stąd radość Wielkiego Piątku. Stąd ten spokój przy śmierci, że wraca się z podróży do domu Ojca, który czeka. Dla ludzi mądrych jest to owoc rajskiego żywota, dla lekkomyślnych kolejny falstart przed końcowym egzaminem.
Trzeba przyznać, że Duńczycy przez wiele lat byli dumni ze swojego Dnia Modlitw. Uważali ten dzień za swój charakterystyczny model pobożności. Uległ zmianie fundament religijny tego święta – z religii grzechu, strachu i pokuty przeszedł do religii radości, wdzięczności Bogu i Chrystusowi, że nas wybawił, odkupił i ukazał drogę powrotu do domu Ojca. W prywatnych rozmowach często wracają do Dnia Modlitw. Szukają nowych idei, nowych form i nowych treści pasujących do współczesnego człowieka. Dla nas obcokrajowców jest to ciekawe święto ze względu na swoją bogatą historię oraz ciekawe dalsze poszukiwania i realizacje. Historię trzeba zachować, należy ubogacić ją wartościami i treściami współczesnymi. Czekamy na te nadchodzące zmiany w Wielkim Dniu Modlitw.
Ojciec Władysław Zdunek
Informator Polski nr 68-69, 2009

POSŁOWIE
W tym roku decyzją duńskiego parlamentu Wielki Dzień Modlitw świętuje się w Danii po raz ostatni. Według wyliczeń rządu, zniesienie święta przyniesie do kasy państwa około trzech miliardów koron rocznie. Rząd chce wykorzystać te pieniądze głównie na sfinansowanie rosnących wydatków na obronę w związku z wojną w Ukrainie.
IP 122-123 2023