Stulecie…

Popularną pieśń „biesiadną” - Sto lat, sto lat… - śpiewamy od dawna, jak Polska długa i szeroka przy każdej okazji, lub zgoła bez okazji i potrzeby. Jednak w Roku Pańskim 2018 nabiera ona wyjątkowej aktualności. Bo choć nie ma wśród nas nikogo, kto by mógł nastroje tamtych dni pamiętać, to przypominanie i podkreślanie wagi wydarzeń z jesieni roku 1918 zasługuje na pamięć bardziej niż wiele innych. Bo przecież tamto odrodzenie, zaledwie kilkanaście lat wcześniej pozostawało w sferze marzeń, było snem tylko i to snem nielicznych.

Przypomnijmy, że właśnie wtedy wspominano inne stulecie: – upływał wiek od Kongresu Wiedeńskiego, który podział Polski i podległość Polaków trzem zaborcom ostatecznie przypieczętowywał. Mijał wiek niewoli, i co najgorsze, niewoli rozbiorowej więc dotkliwszej niż np. los Czechów, Słowaków czy Finów, którzy musieli stawiać opór tylko jednemu tyranowi.

Stąd niepowodzenia powstań, stąd i gospodarcze zaniedbanie „prowincji granicznych”, stąd zrozumiała, jakże groźna dla naszego narodu, współpraca zaborców w zwalczaniu buntów, powstań czy nawet biernego oporu. Natomiast, być może, zbyt mało uwagi poświęca się innej stronie życia czasu rozbiorów, a to z racji pewnego paradoksu: był nim słabnący ucisk, cywilizowanie się zaborczych mocarstw i co za tym szło, zrozumiała skłonność do godzenia się z losem, wykorzystywania możliwości i dostosowania do „nieodwracalnego”. Innymi słowy: sprawa narodowa miała się źle, bo życie się poprawiało. Zesłanie można było przeżyć – ba, czasem nawet karierę zrobić lub wysoko awansować w zaborczych armiach. Wspomnijmy też o zastępach „Wokulskich” bogacących się na współpracy z wielkimi gospodarkami zaborców. I co chyba nie mniej ważne: polepszenie losu odczuła najliczniejsza warstwa społeczna: chłopi, uwłaszczeni właśnie przez kajzera, cysorza czy cara batiuszkę.

Ale, rzecz dziwna, o ile pozytywne strony obcego panowania grały na niekorzyść „sprawy narodowej”, tak z drugiej strony, nasze rozliczne wady i przywary pod zaborami się przydały. Osławione sobiepaństwo, indywidualizm, stawanie okoniem i nadmierna fantazja w niemałym stopniu owe ruskie, pruskie i rakuskie wędzidła zrywały, stanowiąc podatny grunt pod zasiew patriotycznych prądów, wolnościowych idei i przesłań, jakie niosła niespotykana, ani przedtem, ani później, twórczość patriotyczna i narodowa. Wszak owch sto lat rozbiorowej nocy zaowocowało twórczością będącą dziś trzonem polskiej kultury i skarbem narodowym – w literaturze, historiografii, muzyce, malarstwie czy myśli społecznej i politycznej. Nie sposób, w skromnym felietoniku bodaj tylko wyliczyć postaci owego pocztu twórców zasłużonych w wieku niewoli. Podsumujmy zatem w nieco lżejszym tonie, że byli to przewodnicy narodu: od Asnyka do Żeromskiego!

Ale przecież nie tylko owi najwięksi luminarze i geniusze budzili naród i motywowali do czynu. Nie mniejszą rolę w tworzeniu świadomości narodowej pośród naprawdę szerokich mas chłopskich i rodzącego się proletariatu miejskiego odegrały tysiące działaczy, nauczycieli, wiejskich proboszczów, społeczników… A plon ich działalności? Zaskakujące swym zasięgiem rozbudzenie świadomości narodowej, patriotyzmu, gotowości do coraz dalszych poświęceń i – co może nigdy nie było naszą cnotą największą – wytrwałości i systematyczności, bez których mogło nie być wydarzeń roku 1918! Bo przypomnijmy, że I wojna światowa – owa „wojna ludów”, o którą modlił się Mickiewicz, zarówno Polaków, jaki i resztę Europy nieco zaskoczyła. I można się zastanawiać, czy bez rozbudzonego w XIX stuleciu patriotyzmu i świadomości narodowej najszerszych mas, odtworzenie i umocowanie państwa na europejskiej scenie w roku 1918 nie byłoby znacznie trudniejsze, jeśli w ogóle możliwe?

Odrodzenie stało się jednak faktem! Nie zabrakło ochotników do walki we wszystkich polskich społecznościach: Od Chicago do Tobolska… Nie zabrakło żołnierzy-ochotników, znaleźli się dowódcy, znaleźli działacze i politycy międzynarodowego formatu, zdolni przeciwstawić się ideologom imperiów i adwokatom ancien règime niechętnym „…jakimś Polakom, o których nic nie wiemy”. Egzotycznym dziwakom, którzy z uporem starają się naruszyć jakże drogi zachowawczym elitom, przedwojenny kształt świata, Europę cesarzy, królów i giełdowych potentatów. I co ważne, przeciwstawić się wrogim, a niekiedy także groźnym, postawom i działaniom mniejszości narodowych, które bynajmniej za polską państwowością nie tęskniły… Na dobrą sprawę, bezinteresownie sympatyzowali z Polakami tylko nieliczni, by wymienić np. Duńczyków, którzy z przegraną zaborczego cesarstwa niemieckiego wiązali nadzieje na odzyskanie ziem utraconych w nieszczęsnej wojnie roku 1864. I którzy, podobnie jak Polacy, musieli ostatecznie pogodzić się z niepomyślnymi wynikami przeprowadzonych plebiscytów: na Mazurach, Górnym Śląsku i w Szlezwiku.

Ale przecież były to tylko mniejsze cienie na obrazie odrodzonej, Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Na obrazie wyśnionym przez kolejne pokolenia, jak pisał Mickiewicz: „urodzone w niewoli, okute w powiciu…”. Bo oto właśnie przed wiekiem nasi przodkowie – ojcowie naszych dziadków, równo sto lat temu, celu dopięli i mogli z podniesionym czołem i z pełnym przekonaniem śpiewać: Z trudu naszego i znoju Polska powstała by żyć!

A.B., Kopenhaga, 2018 r.

IP 101-102 2018

Udostępnij artykuł:

Facebook
Twitter

Warto przeczytać

Podróże Madame Curie

Jakub Müller na łamach swojej blisko 800-stronicowej książki „Podróże Madame Curie”, której napisanie zajęło mu 5 lat, zaprasza czytelników w fascynujące podróże z naszą noblistką do 15 krajów na czterech kontynentach. W podróże koleją, statkami i samochodami, motorem, wielbłądem, dorożką, kolejką linową i wojskową motorówką. Według autora Maria Curie-Skłodowska odbyła co najmniej 69 podróży, pokonała ponad 140 tysięcy kilometrów. Dotyczy to tylko udokumentowanych podróży, całkiem możliwe, że było ich więcej…

Szczeciński finał „The Tall Ships Races 2024”

Tegoroczne międzynarodowe regaty „The Tall Ships Races 2024” wystartowały 27 czerwca z litewskiej Kłajpedy. Jednostki ścigały się przez 5 tygodni na trasie Kłajpeda – Helsinki – Tallinn – Turku – Mariehamn – Szczecin. Finał regat odbył się w Szczecinie w dniach 2-5 sierpnia po 7 latach przerwy i ponownie tam powrócił. Wzięło w nim udział blisko 70 żaglowców i jachtów oraz półtora tysiąca żeglarzy z 15 krajów świata. Wśród nich były m.in.: ekwadorski „Guayas”, niemiecki „Roald Amundsen”, polskie: „Dar Młodzieży”, „Fryderyk Chopin”, „Dar Szczecina” czy litewska „Lietuva”. Tak więc Szczecin stał się już po raz czwarty stolicą polskiego żeglarstwa i ponownie stać się portem finałowym międzynarodowych regat „The Tall Ships Races”.

Nowy Ambasador RP w Królestwie Danii

24 lipca 2024 r. sejmowa komisja Spraw Zagranicznych zaopiniowała pozytywnie kandydaturę Ewy Dębskiej na Ambasadora Nadzwyczajnego i Pełnomocnego Rzeczypospolitej Polskiej w Królestwie Danii.