W którym momencie Twojego życia wciągnęła Cię twórczość artystyczna?
Zacząłem moje życie artystyczne po szkole podstawowej. W tym okresie wybrałem już szkołę licealną, ukierunkowaną artystycznie, czyli liceum plastyczne, z tym zamiarem, aby zacząć zapoznawać się z działalnością kreatywną. W Zakopanem była szkoła Kenara, z dwoma kierunkami: rzeźbą i wzornictwem artystycznym. Zdecydowałem się na wzornictwo artystyczne z dwóch powodów: po pierwsze zawsze mnie interesowało rękodzieło, czyli wytwarzanie przedmiotów – tworzenie pomysłów i ich realizacja. Sama rzeźba mnie w tym okresie zbytnio nie interesowała. Myślę, że dlatego, bo pochodzę z gór, z Podhala gdzie można było spotkać obiekty bardzo tradycyjne, regionalne. Wiec nie miałem wzoru, który by mnie zainspirował do rzeźbiarskiej twórczości artystycznej. Drugim powodem było to, że mój ojciec nie przystawał na moje ewentualne studia artystyczne. Uważał on, że powinienem wybrać jakiś praktyczny zawód – być mechanikiem czy budowlańcem. Tak, że wybór wzornictwa artystycznego był kompromisem. Myślał, że nauka designu pozwoli mi projektować i robić meble, a w najgorszym przypadku zainwestować w maszyny i zająć się produkcją okien i drzwi.
Byłem mile i pozytywnie zaskoczony nauką w liceum plastycznym, gdzie były klasyczne przedmioty licealne, a w części artystycznej były: rysunek, rzeźba, malarstwo i – szczególnie ważne dla mnie – design. Liceum to były te pierwsze drzwi, które się przede mną otworzyły do tej przestrzeni, w którą coraz bardziej zacząłem się wgłębiać i poznawać sekrety twórczych poszukiwań i aby w pewien sposób rozgryźć o co w tym wszystkim chodzi. W szkole podstawowej było to wszystko lakoniczne – znało się kilku sztandarowych malarzy jak Matejko, Wyspiański, Wyczółkowski… Szkoła artystyczna zaczęła mnie ukierunkowywać. Nowi koledzy, których spotkałem w Kenarze, również byli zainteresowani poznawaniem pierwszych ścieżek prowadzących do horyzontu sztuki, a profesorowie reprezentowali swoją działalnością szeroki wachlarz kierunków artystycznych. Między innymi Hasior. W czasach komuny był on nieosiągalnym guru. Był progresywnym twórcą, działającym w kraju i międzynarodowo np. w niedalekiej Szwecji, gdzie realizował rzeźby i instalacje, a nawet happeningi artystyczne, które pobudzały u odbiorców nowe odczucia czy też nowe refleksje odbierania sztuki. Hasior był wielki i był nie do przeskoczenia. Dlatego też szkoła dawała nam podstawy do odnalezienia się w nowej artystycznej przestrzeni intelektualno-warsztatowej…
Time to – Astronom Kopernik – J. Matejko
Dlaczego wybrałeś malarstwo?
Malarstwo wybrałem po przyjeździe do Danii. W Kenarze podstawą był rysunek, a na studiach w Krakowskiej ASP wybrałem grafikę artystyczną i projektową. Dzięki studiom na wydziale graficznym miałem możliwość poznania i zagłębienia się we wszystkie typy graficznych technik. Oczywiście bez malarstwa nie można było się obejść, bo było to integralnie związane z harmonogramem studiów. Jak już wspomniałem, to wybrałem malarstwo po przyjeździe do Danii, przede wszystkim z powodu łatwości warsztatowo-materiałowej. Warsztat graficzny jest za bardzo skomplikowany i wymaga przestrzeni, prasy czy odczynników chemicznych. Produkcja graficzna wymaga dużo czasu i dyscypliny… Malarstwo jest dużo łatwiejsze warsztatowo i bardziej dynamiczne… Jednak patrząc na moje obrazy można wyczuć, że jestem grafikiem.
Jakie kierunki/style malarskie mają największy wpływ na Twoją twórczość?
Pytasz się człowieka, który nie tylko studiował techniki warsztatowe, ale również historię sztuki, filozofię i estetykę. W czasie tych studiów poznawałem rozwój cywilizacyjny działań artystycznych. Nie ma jakiegoś określonego „izmu”, czy dziedziny twórczości artystycznej, które uważam za ważniejsze. W pewnym stopniu działa na mnie przełomowy dadaizm – ale czuję szacunek do wszystkich etapów rozwoju kultury i cywilizacji. To inspiruje i daje zrozumienie, dlaczego pewne rzeczy się wydarzyły w historii. To rodzaj sinusoidy kulturowo-historyczno-artystycznej. Rozwoju, wzlotów i ciągła konfrontacja współistniejących starych i nowych generacji. Kontynuacja, negacja i nowe spojrzenia na świat są dynamiką rozwoju i progresywnego myślenia. Dlatego też, nie mam jakiegoś określonego kierunku artystycznego, który uważałbym za najmocniejszy i najbardziej interesujący.
Time to – Dziwny ogród – J. Mehoffer
Jak nazwałbyś swój styl malowania?
Artyści chyba nie lubią odpowiadać na takie pytania, Jednak, jeśli miałbym zgeneralizować, to w czasie działań twórczych nie zastanawiam się nad tym i nie tworzę wysublimowanych teorii do swoich działań. Oczywiście, istniały i istnieje szereg tendencji artystycznych jak impresjoniści, ekspresjoniści, moderniści itd. Ale działali oni na zasadzie inspiracji, poszukiwań, działań i dopiero krytycy czy teoretycy nadali tym trendom relatywne nazwy.
Jeśli miałbym odpowiedzieć na to pytanie, to działam w przestrzeni abstrakcyjno-figuratywnej. Obydwie te formy wizualne mnie interesują. Moje studia, a w szczególności mój dyplom sfinalizowany był w estetyce abstrakcyjnej. Dopiero po przyjeździe do Danii wróciłem do figuratywności. Te dwa bieguny próbuję za sobą połączyć po to, aby mój obraz był ciekawy w kompozycji i żeby miał napięcia i dynamikę czy wyciszenie w zależności od potrzeb formalnych, w której się poruszam. Abstrakcyjność moich obrazów jest często rozbijana i mieszana z elementami figuratywnymi. I mam nadzieję, że te elementy figuratywno- abstrakcyjne oddziaływują i łączą się w kompozycyjną, wibrującą całość.
W jaki sposób możesz opisać swoją drogę rozwoju artystycznego?
Moja prawdziwa droga artystyczna zaczęła się dopiero po zakończeniu studiów. Związanie ze strukturami akademickimi jest dla niektórych bardzo dobre, a dla innych destrukcyjne. Przez pierwszy rok na własną rękę, po zrobieniu dyplomu, wykonałem więcej prac, niż przez pięć lat studiów. Powodem tego było moje większe zaangażowanie i większa chęć pracy – żeby w końcu zacząć się zrealizować. Studia to okres poszukiwań, dziwnych eksperymentów, prób. W czasie studiów było sporo teorii, rozmów, dyskusji. Moje samodzielne działania zaczęły się dopiero po przyjeździe do Danii. Wtedy nastąpiła pełna odpowiedzialność za realizację moich zamierzeń artystycznych. Pracowałem wielokrotnie nad pewnymi seriami, prowadząc pomysł od początku do końca. Poza tym musiałem w jakiś sposób zaistnieć i zaprezentować się w Danii, stanąć na własnych nogach. Zajmowałem się nie tylko sztuką czystą, wizualną, estetyczną, ale też komercyjną. Wszedłem w sferę grafiki projektowej, reklamy, ilustracji, plakatów, okładek – czyli wszystkie te rzeczy, które dawały mi zabezpieczenie ekonomiczne. Było to inne podejście do działań estetycznych. Ale dawało mi to niezależność, swobodę. Łączenie tych dwóch biegunów – poszukiwań artystycznych i komercyjnych projektów nie jest łatwe. Często bywa nawet destrukcyjne! Ale uczę się z tym żyć i próbuje odnaleźć balans.
Time to – Polski Hamlet – J. Malczewski
Skąd czerpiesz inspiracje do swoich obrazów?
Jeśli działa się w sferze artystycznej, to inspiracje same się nasuwają. Chodzi o otworzenie pewnych przestrzeni świadomości i podświadomości. Dla mnie inspiracją jest przede wszystkim człowiek. Kiedyś chciałem studiować antropologię, archeologię – czyli to wszystko związane z cywilizacją. To mnie najbardziej interesuje – zachowania ludzi, zachowania społeczeństw, dynamika przeszłych i obecnej cywilizacji.
Mieszkam w Danii, moja żona jest Dunką. Dlatego bardzo się cieszę, że moje dzieci i wnuki są wymieszane etnicznie. To w pewien sposób dopełnia moje życie – na tej zasadzie, że nie żyję według wyuczonych kanonów, wyniesionych z domu rodzinnego, co często jest obciążeniem. Zamiast tego próbuję patrzeć na świat bardziej perspektywicznie. I to jest moją inspiracją.
Poza tym przez ostatnich kilka lat inspirują mnie artyści z przeszłości, czyli sztuka dokonana. Próbuję ją odświeżyć, przybliżyć widzowi dzisiejszemu. Są to przykładowo obrazy średniowieczne czy renesansowe, barokowe itp. Są to dzieła sztuki umieszczone w galeriach narodowych i nie ma chętnych do ich oglądania. Można je odbierać jako nudne, niedocierające do odbiorców. Może też mało nowoczesne i banalne, ale dla mnie są inspirujące. Studiuję te dzieła na nowo i poprzez swoje parafrazy, próbuję poprzez stworzenie nowych przestrzeni: dodając lub coś ujmując prowokować odbiorcę do nieobojętnego ich odbioru.
Time to – Pomarańczarka – A. Gierymski
Jakie jest przesłanie Twojej sztuki? Co chcesz przez nią wyrazić?
W obecnym okresie mojej twórczości, biorąc starych arcymistrzów malarstwa, chciałbym przybliżyć publiczności dzisiejszej te ich dzieła, które powstały na przestrzeni wieków, ale które to mogą być wciąż aktualne. Przyjmuję własną, formę artystyczną i estetykę – bardziej abstrakcyjną – i próbuję przybliżyć te obrazy współczesnemu widzowi i stworzyć nowe przestrzenie myślenia – poprzez prowokację, kompozycję, czy dziwne przemieszczenia figur czy wkomponowywania innych elementów wizualnych. Lubię się tym bawić To nie jest jakaś odgórna filozofia, po prostu próbuję eksperymentować i dochodzić do stadium, w którym moje dzieło zaczyna nabierać samo w sobie nowych i samo określających się realii. Mogę się przyznać, że niektóre moje próby nie wyszły najlepiej, ale to są właśnie realia ciągłych prób i poszukiwań. Co jest w konsekwencji motorem napędowym do dalszej twórczej działalności.
Generalnie musimy mieć respekt dla tych znanych, starych dzieł sztuki i traktować je jako świadków minionych epok. Dzisiaj wielu artystów w ogóle nie ma rozeznania i kontaktu ze sztuką wcześniejszą. Ja jestem obciążony moimi studiami. I gdzieś w podświadomości czuję, że nie mogę negować dorobku sztuki wcześniejszej, gdyż jest to bardzo istotny dorobek cywilizacyjny. Ale uważam, że na ten dorobek powinniśmy spojrzeć z innej perspektywy i z inną, nowożytną świadomością. Parafrazowanie nie jest rzeczą nową. Odnoszenie się do dzieł sztuki stworzonych wcześniej jest naturalną, artystyczną „grą w ping-ponga” między artystami, oraz oddaniem im należytego hołdu…
Czy inne dziedziny twórczości artystycznej kiedykolwiek budziły Twoje zainteresowanie?
Oczywiście, to jest bardzo naturalne. Jeśli myślisz w kategoriach estetyki czy w kategoriach twórczych, to nie można pozostać zamkniętym tylko w swoim warsztacie, gdzie człowiek czuje się najlepiej. Filmy, muzyka, literatura – to wszystko mnie bardzo inspiruje. Kiedyś podejmowałem również pewne, zarówno samodzielne jak i grupowe próby, ale stwierdziłem, że wymaga to ode mnie innej energii, innej koncentracji i innego rozpracowania mojej przestrzeni twórczej. W konsekwencji zostawiłem to innym. Gdybym miał się zająć czymś nowym, to byłaby to rzeźba i instalacja, landart – działanie w przestrzeni. To się wiąże między innymi ze wspomnianym wcześniej Hasiorem, z czasów krakowskich – Kantorem czy Abakanowicz. To dla polskiego odbiorcy nazwiska dobrze znane, dlatego je przytaczam. Teatr, instalacje – to są działania w makro- i mikrokosmosie. Zawsze mnie to interesowało, ale wymaga to miedzy innymi zaplecza warsztatowego, rozmachu… Moje życie i moje działania poszły jednak w innym, chyba bardziej komfortowym kierunku.
Time to – Malarczyk – J. Malczewski
Czym jest sztuka dla Ciebie?
Zmysł wszystkich zmysłów. Jest to w zasadzie sublimacja wszystkich zmysłów. Działania artystyczne to koncentracja zmysłów i ich odbiór w odpowiednim kontekście. Zwierzęta używają wielu zmysłów, ale nie mogą ich przełożyć na doznania estetyczne, tak jak człowiek. Nas, ludzi pewne widoki czy zapachy mogą zainspirować do stworzenia dzieła czy przedmiotu artystycznego. A odbiorca poprzez uruchomienie swoich zmysłów jest w stanie te dzieła odebrać czy zareagować na nie na swój indywidualny sposób. To jest dla mnie, generalnie mówiąc, sztuka. Jest to komunikacja przestrzenna poprzez uaktywnienie i połączenie różnych zmysłów.
Co uważasz za swój największy sukces artystyczny?
Świadomość, że jestem w stanie dalej tworzyć. Ciężko jest mówić o swoich sukcesach artystycznych, jeśli jest się ciągle działającym twórcą. Osiąga się w pewnym momencie zadowolenie z procesu, z realizacji pewnych projektów, co często ukoronowane jest – tak jak w moim przypadku – wystawą czy prezentacją. Natomiast w przypadku innych działań artystycznych – przykładowo wydaniem książki lub koncertem. I to w pewnym wymiarze daje zadowolenie. To zadowolenie czy sukces należy dobrze wykorzystać i przetransformować w inspirację do dalszej pracy i działań. Takich momentów „sukcesów” miałem wiele… Ty chciałbyś usłyszeć o jakimś wielkim sukcesie mojego życia artystycznego. Ale dla mnie sukcesem jest to, że dalej jestem otwarty na inspirujące mnie sygnały i że w dalszym ciągu działam artystycznie. Ponieważ wiem, że niestety wielu twórców z różnych powodów: ekonomicznych, zdrowotnych czy też psychicznych nie jest w stanie działać w przestrzeni artystycznej. Podsumuję to mniej skromnie. Moim sukcesem jest to, że dalej walczę, że nie opuszcza mnie karma twórcza, że znaleźli się odbiorcy moich działań i że ciągle ich przybywa…
Wywiad przeprowadził Wojtek Jagielski
IP 120-121 2023
Leonardo i ja