Z cyklu: Szarganie poprawności
Dodajmy tylko mimochodem, że cuda nad Wisłą to niemal chleb powszedni, czego świadkami byliśmy w dniach wrześniowej rocznicy. Oto jeszcze w piątek przyjazd głowy światowego mocarstwa był ogłaszany wydarzeniem tysiąclecia, a już w najbliższy „świątek” okazało się, że przybycie wice-głowy mocarstwa jest epokowym sukcesem, jako że z rozsądnym zastępcą łatwiej się można dogadać.
Nad Sundem jest już „po harapie”, a przydługa przerwa wakacyjna, owe cztery miodowe miesiące koalicji, pozwoliła tryumfującej lewicy rozkoszować się zwycięstwem i zapomnieć o parlamentarnych realiach, że w miarę rozsądni Socjaldemokraci (25% mandatów) niewiele mogą bez pomocy trzech „młodszych braci”: czerwonego, bardziej czerwonego i radykalnie czerwonego! Przypomnijmy, że oficjalna nazwa tych ostatnich to: Radikale Venstre czyli Lewica Radykalna!
Lewicowy zawrót głowy od sukcesów przypomniał czasy skandynawskiej, hippisowskiej młodości. Uleczymy cały świat, pouczymy ludzkość, udowodnimy, że cuda są w zasięgu ręki, że nie ma rzeczy niemożliwych! Przypominają się kpiny z czerwonych proroków, co to ponoć potrafią jedną koronę wydać dwa razy, a 101% podatku ściągać także z „burżuja” – właściciela zadłużonego domku na przedmieściu i zardzewiałej limuzyny typu „garbus”.
Przyznajemy, że tegoroczne hasła wyborcze były nieco bliższe ziemi: Otwórzmy granice, zabezpieczmy na wieki „dodatek integracyjny”, zostawmy w spokoju małżeństwa z nieletnimi i nie kwestionujmy wieku nieletnich (?) azylantów. A jeśli „nowi Duńczycy” nie chcą podać ręki burmistrzowi, który im wręcza duńskie obywatelstwo, zaakceptujmy to z głębokim pokłonem lub zgoła padnięciem na kolana.
Kto wie, może doczekamy się programowego zawołania: „Przekształćmy Danię na Christanię” lub propozycji budowy mostu przez Morze Śródziemne. Nie musi być nawet zbyt drogi – wszak będzie jednokierunkowy… Bywają wszakże cienie i rysy na lakierze. Ot choćby najnowsza sensacja: Jacyś bliskowschodni bojownicy dostali ponoć od duńskiego państwa 800 milionów koron. Rzecz sama w sobie miła i sprawiedliwa, ale skandalem okazał się fakt, że naruszyli narodową świętość: nie zapłacili MOMS-u (VAT-u)!!
No ale jest nadzieja i światełko w tunelu, zwłaszcza dla polskich czytelników. Oto z radiowej recenzji książki polskiego reportera Macieja Czarneckiego pt. „Skandynawia HALAL”, dowiedzieliśmy się, że osławione lub raczej złośliwie pomawiane dzielnice Malmö i Sztokholmu na swą reputację nie zasługują. Okazało się mianowicie, że największym niebezpieczeństwem w Rosengården (dzielnica Malmö) była jakaś Szwedzka blond-rowerzystka która wpadła na życzliwego badacza z Lechistanu…
Dodajmy, dla sprawiedliwości, że opinia polskiego reportera nie odbiega zbytnio od linii przyjętej przez duńskie, państwowe radio i telewizję. W ich niezwykle wyważonych i oszczędnych doniesieniach z drugiej strony Sundu, ale także i z Danii, zdarzają się czasem „godne potępienia wydarzenia, wypadki i akty wandalizmu, niekiedy nawet przy użyciu środków wybuchowych, ale są one dziełem: mieszkańców, ludzi, sąsiadów, czasami nawet członków band młodzieżowych lub nieznanych sprawców”. No i że policja wszczęła energiczne śledztwo!
Krótko mówiąc, wszystko w normie, żyć, nie umierać. Ale może raczej robić to w bezpiecznym oddaleniu od Rosengården (Różanego Ogrodu). A tak na marginesie, to przypomina się powiedzenie byłego duńskiego premiera Ankera Jørgensena, że wprawdzie pędzimy prosto do przepaści, ale nie należy biadolić, bo siedzimy w pierwszej klasie!
Adam be
IP 107 2019